Najważniejsze jednak były dodatkowe doznania estetyczne. Takich widoków dawno już nie oglądały "oczy" mojego aparatu. Żałuję tylko, że wzięłam mój cyfrowy, bo gdybym pożyczyła lustrzankę od Alicji, pewnie zdjęcia byłyby, jak żyleta. Te nie są złe, ale jednak.
Takie śliczne coś płożące, było wszędzie, sunęło po ziemi, ale też wchodziło wysoko na drzewa, zauroczyło mnie barwą liści. Jak się nazywa? Nie wiem, ale spodobało mi się bardzo.
A ten zakątek sprawił. że na trochę przestałam oddychać. Lubię takie nieoczekiwane leśne strugi. Jestem pewna, że gdzieś tam za trzecim drzewem lesna nimfa na kamyczku siedząc, odbicie swoje w chłodnej wodzie podziwia :)
A ten, najcudniejszy. Widzicie te Palce Boga??? Muskają ziemię, to chyba dobry znak.
Raz, dwa, trzy i wracam do rzeczywistości. Nowy hafcik zaczęłam, jutro może wrzucę zdjęcie, niewiele krzyżyków (a raczej półkrzyżyków) pojawiło się na kanwie, ale niteczki zaczepione na organizerze wyglądaja tak ślicznie, że muszę szybko wrzucić zdjęcie na bloga.
Tymczasem zmykam :)
Renatko ale fajne miejsca znalazłaś. Szczególnie to ze strumykiem. Baśniowo!
OdpowiedzUsuńJa ostatnio bywam w lesie prawie codziennie w ramach spacerów z moją suńką. Lepiej do lasu niż do parku. Swobodniej i niewiele dalej. Ostatnio znalazłam przy tej okazji czerwoniaczki i o dziwo - rydza!
Buziaki :)
Aga, spacery po lesie lubię pasjami, a jeszcze jak są grzybki....kocham :)))
OdpowiedzUsuń